Jego Wysokość Pico del Teide – zimą ośnieżony, dlatego zwany też Pan de Azucar (Cukrowa Kolumna) – 3 718 m n.p.m. Rano jesteś na poziomie morza, a niewiele później startujesz z 2 340 m n.p.m, aby po ok. 3,5 godz. i pokonaniu ponad 900 m przewyższenia zameldować się pod schroniskiem Altavista. Aby tam dotrzeć przemierzasz iście marsjański krajobraz! A to nie koniec, kolejny etap to przejście przez czarne wulkaniczne skały i po 40 min. możesz spojrzeć na wschodnią część wyspy zwłaszcza na dolinę Orotava z Mirador de la Fortelaza. Teraz pozostaje dotrzeć do miejsca, gdzie w prawo odbija stroma droga na wierzchołek i… zdobyć go! Ale, ale, czy każdemu dane będzie podziwiać widoki na wszystkich etapach wędrówki? Otóż to zależy od tego, jak zaplanowaliście zdobycie wulkanu.
Wejście na szczyt z noclegiem w Refugio de Altavista
Jest połowa kwietnia, Warszawa. Wiemy, że na przełomie lipca i sierpnia będziemy na Teneryfie, nie mamy jeszcze biletów na samolot, ale mamy świadomość, że pozwolenia na wejście na Teide w sezonie letnim szybko mogą się skończyć. Zapada decyzja – będziemy wchodzić z noclegiem w schronisku Altavista. Wtedy też, jak czytamy na stronie Volcanoteide pozwolenia nie będą nam potrzebne, musimy jednak szczyt opuścić przed godziną 9-tą rano, kiedy to ruszają turyści dowiezieni kolejką. Rezerwujemy więc i opłacamy nocleg w schronisku.
31 lipca – Teneryfa. Tego dnia wstajemy trochę później, musimy być wyspani i w pełni sił. Mamy obliczone, że wystarczy, jeśli z Puertito de Güímar, gdzie mieszkamy, wyruszymy ok. godz. 12-stej w południe tak, aby późnym popołudniem dotrzeć do schroniska na wysokości ponad 3 200 m n.p.m. Pakujemy plecaki do bagażnika i wyjeżdżamy. Z naszej lokalizacji wariantów dojazdu jest kilka, my wybieramy urokliwą drogę TF-24 przez Arafo, zapewniającą kapitalne widoki na górę. Będąc już na obszarze Parku Narodowego Teide skręcamy z niej w lewo na drogę TF-21, by dotrzeć do parkingu przy 40,5 km drogi w miejscu, gdzie wyrusza szlak nr 7 w kierunku Montaña Blanca i Pico del Teide. Punkt nazywa się Montaña Blanca Sendero (sendero czyli ścieżka). Parking jest mały, na dosłownie kilka samochodów. Niestety nie udaje nam się tu zaparkować, gdyż wszystkie miejsca są zajęte. Jedziemy więc ok. 700 m dalej asfaltem na parking z punktem widokowym Tabonal Negro, tutaj jest więcej miejsca i większość turystów po zrobieniu zdjęć, rusza dalej. Widzimy jednak przynajmniej cztery auta, z których wysiadają turyści z plecakami, w butach trekkingowych, a zważywszy na porę dnia, domyślamy się, że spotkamy się w schronisku. Mamy więc do pokonania dodatkowy kilometr asfaltu, ale też zapas czasu, dzięki któremu nie będziemy musieli przyspieszać.
Wejście na szlak i jego pierwszy łagodny etap
Właściwy szlak zaczyna się przy tablicy informacyjnej (mapka, profil wysokości) za parkingiem Montaña Blanca Sendero, gdzie po przejściu ok. 100 m obchodzimy szlaban. Jest to właściwie droga gruntowa wijąca się przez jasnobeżowe zbocza piasku pumeksowego. Na początku powoli zdobywamy wysokość, ponieważ droga bardzo łagodnie pnie się w górę. Jest to świetna okazja, by spokojnie podziwiać krajobrazy. Wrażenie – ogromna przestrzeń w beżowo-rudych barwach, gdzieniegdzie poprzetykana czarnymi elementami, a w oddali błękit nieba i biel chmur. Chmur niegroźnych, które dodają uroku widokom. Spotykamy niewielu turystów – raptem kilka osób schodzących i kilka grup idących w kierunku Altavisty.
Powoli zdobywamy wysokość. Pogoda dopisuje i prognozy są korzystne. Będzie ‘lampa’. Po kilku zakrętach mijamy Huevos del Teide czyli Jajka Teide. Te ogromne kule z lawy, jakby rozrzucone tu i ówdzie na tle jasnego pumeksowego zbocza, robią na nas wrażenie! Ich średnica sięga nawet 5 m, a to jak powstały wciąż nie zostało w pełni wyjaśnione. Prawdopodobnie zostały uwolnione z płynnej masy lawy i tocząc się, formowały w kule.
Po ok. 1,5 godziny marszu, docieramy do rozwidlenia szlaków. Lekko w lewo droga wiedzie na szczyt Montaña Blanca (który sam w sobie może być celem wycieczki), w prawo zaś odchodzi oznakowany szlak nr 7 do Refugio Altavista. W tym miejscu zatrzymujemy się aby coś przekąsić i napić się (warto mieć plecak z camelbakiem tak, aby podczas podejścia uzupełniać płyny – o tej porze roku słońce pali mocno). Można tu całkiem wygodnie przysiąść na większych kamieniach, a w trakcie postoju poobserwować jaszczurki. Widać, że są oswojone z człowiekiem, swobodnie kręcą się pomiędzy kamieniami. Posileni ruszamy dalej, teraz czeka nas zdecydowanie bardziej stromy odcinek. Do pokonania mamy jeszcze blisko 600 m przewyższenia.
Drugi etap wędrówki – szybko zdobywamy wysokość
Szlak pnie się teraz zakosami przez żwirowe wzgórze w kolorze ochry. Po ok. 30 min. docieramy do małego wypłaszczenia terenu z ogromnymi, okrągłymi blokami skalnymi Estancia de la Ingleses (Pobyt Anglików), a kilka minut później na kolejne – Estancia de los Alemanes (Pobyt Niemców). Dalej pniemy się stromymi trawersami pod górę, odwracając co jakiś czas głowę w kierunku Montaña Blanca i całej tej ogromnej przestrzeni kaldery. Widoki są rewelacyjne! Montaña Blanca wygląda jak fragment ogromnej kuli powleczony aksamitną tkaniną!
Zdobywamy kolejne metry wysokości i wreszcie, za kolejnym zakrętem i lekkim przełamaniem terenu wyłania się metalowy maszt – to znak, że niebawem ujrzymy schronisko. Faktycznie po kilku minutach, widzimy Altavistę, a po kilku kolejnych docieramy pod budynek. Jest godzina 19:30.
Schronisko Altavista
Warto zaznaczyć, że schronisko otwarte jest między godz. 11-stą a 8-mą następnego dnia, ale danego dnia pomiędzy godz. 11-stą a 17-stą czynny jest tylko hall, gdzie można skorzystać z automatów z napojami. Należy mieć jednak albo drobne monety (1 lub 2 €) albo… skorzystać z dobrodziejstw maszyny rozmieniającej papier na bilon. Tutaj z kolei lepiej rozmieniać banknoty typu 5 euro. Większe nominały wyjdą… cięższe.
Wracając do zwyczajów schroniskowych: o godz. 17-stej otwierane są kuchnia i toalety (czyste i komfortowe, uprzedzając pytania – brak pryszniców – to przecież schron jedynie), a o od godz. 19-stej sypialnie i przydzielane są miejsca noclegowe. Kiedy po godz. 19:30 zgłaszamy się do obsługi schroniska, bez problemu otrzymujemy 6 miejsc w jednej, wieloosobowej sali (taką grupą wybraliśmy się na Teide, o czym nie wspominałam wcześniej). Obsłudze należy okazać dokument tożsamości – paszport lub dowód osobisty (mieliśmy wydrukowane również potwierdzenie rezerwacji). Po rejestracji otrzymujemy jednorazowy zestaw pościeli, który mamy obowiązek rano zabrać ze sobą (nie zostawiamy żadnych śmieci w schronisku!). Teraz zostawiamy plecaki i idziemy do kuchni na posiłek. Dobrze mieć jakieś klapki-japonki (lekkie!) alby nie roznosić po schronisku pyłu i brudu z butów podejściowych.
Jesteśmy pod wrażeniem – kuchnia jest na prawdę dobrze wyposażona w naczynia, sztućce, talerze, kubki, a nawet kieliszki! Jest ceramiczna płyta grzejna (4 palniki), jest czajnik elektryczny oraz zlew z kranem i bieżącą wodą. Należy jednak pamiętać, że wodę spożywczą trzeba przynieść samemu, tutejsza nie nadaje się do picia. Chociaż mamy odpowiednią ilość wody, pytamy dziewczyn z obsługi, czy ewentualnie można się napić przegotowanej wody z kranu, ale odradzają (choć widzimy, że są turyści, którzy z niej w ten sposób korzystają). My wtargaliśmy nasz zapas – zatem „naszą” zagotowaną wodą zalewamy liofilizaty i zasiadamy w jadalni. Jest tu sporo miejsc, kilka stołów, ale wszyscy na raz (ok. 50 osób – bo tyle może pomieścić schronisko) nie zjedzą. Zatem nie przeciągamy posiłku, aby każdy mógł skorzystać ze stołu, zostaliśmy bowiem uprzedzeni, że o 22:15 kuchnię należy opuścić.
Posileni wychodzimy przed schronisko, by nacieszyć się spektaklem zachodzącego słońca. Właściwie, to… spójrzcie na zdjęcia! Magiczny widok – cień Teide kładący się na oświetlony zachodzącym słońcem horyzont! Warto również wnieść lornetkę – widok gwiazd zapiera dech!
Około godziny 22:30 schronisko zasypia. Jak widać wysokość, upał i sama droga skutecznie zachęcają turystów do skorzystania z łóżek. Kładziemy się i my.
Jak się okazuje rano, nikt z naszego zespołu nie śpi tej nocy dobrze. Są to raczej krótkie drzemki, mimo, że w sali jest całkowicie ciemno, cicho i… bardzo ciepło. Zapewne składa się na to i wysokość, na której spędzamy noc (3 260 m n.p.m.) i emocje (przed nami jednak wejście na sporą wysokość) i dość duszna jednak sala. Duszna, ale ciepła. Nie trzeba wnosić śpiworów – jest naprawdę komfortowo. Kiedy około godziny 4:40 wstajemy, okazuje się, że w hallu światło świeci jasno a gros turystów już wyrusza na szlak. Hmm…, czy nie ruszamy zbyt późno? Przecież my również chcemy zdążyć na wschód słońca! Ostatecznie wychodzimy z Altavisty ok. 5:20. nie zapominając o zabraniu naszych śmieci oraz pościeli. Większość pokoi jest już rozświetlona a obsługa sprawdza, czy wszystko zostało z nich zabrane. Wychodzimy w zimną noc na taras. Po lewej stronie schroniska (orograficznie – po prawej), przy świetle czołówek, ruszamy na szlak.
Trzeci etap – docieramy do widokowego szlaku nr 11
Pniemy się w górę powoli, częściej niż zazwyczaj przystajemy, oddech jest krótszy niż normalnie. Mija nas kilka grup turystów, jednak w dalszej części szlaku, to my mijamy ich. Na ścieżce tu i ówdzie widać ślady wymiocin – oznaka, że nie wszyscy podchodzący dziś na szczyt czują się komfortowo. Ja czekam na tę część szlaku, gdzie idzie się po czarnej, zastygłej lawie, co rok wcześniej, w dzień zrobiło na mnie złe wrażenie. Póki co w ograniczonym świetle czołówek nie widzimy ponurości czarnych pumeksów i bazaltów. A kiedy po ok. 40 minutach marszu stajemy przy tablicy „La Rambleta” – jesteśmy wręcz zaskoczeni, że tak szybko nam poszło. Szybko znaczy przewodnikowo. Tylko wrażenie mieliśmy, że idzie nam to jakoś ślamazarnie – może to efekt niewyspania i wczesnej pory?
La Rambleta to miejsce, gdzie nasz szlak dołącza do poprzecznego widokowego szlaku nr 11. Ok. 50 m w prawo znajduje się Mirador de la Fortelaza z widokiem na wschodnią część Teneryfy zwłaszcza na dolinę Orotava. Widok jest, owszem, pod warunkiem, że jesteś tu w ciągu dnia. Teraz wciąż panuje kompletna ciemność, tylko nasze czołówki rozświetlają najbliższą okolicę. Kierujemy się więc w lewo, do górnej stacji kolejki linowej Teide (3 555 m n.p.m.).
Ostatni etap i zdobycie Teide
Ok. 50 m przed górną stacją kolejki odbija w prawo szlak nr 10 wiodący na wierzchołek Teide. Przechodzimy więc przez otwartą bramkę (punkt kontrolny pozwoleń – otwierany o godzinie 9-tej rano) i wkraczamy na ścieżkę finalnego podejścia. Początkowo jest to wybrukowana droga, szybko jednak przechodzi w pnącą się małymi zakosami stromą ścieżkę. Widzimy przed sobą światełka czołówek i coraz bardziej czujemy zapach siarki. Ze szczelin w okolicach szczytu wydobywają się wulkaniczne opary a przy tym.. ciepło. Można by się ogrzać gdyby nie fakt, że gorące gazy, delikatnie mówiąc – fiołkami nie pachną… Zbliżamy się już do szczytu mijając kilka schodzących grup, do wschodu słońca wciąż jednak mamy trochę czasu. Jesteśmy już bardzo blisko celu, gdy dostrzegamy jasną linię na horyzoncie – to zaczyna się spektakl wschodu słońca!
Na wierzchołku jest -5 °C, mnóstwo ludzi, zapach siarki i przepiękny widok, który wynagradza podjęty wysiłek. Powoli rozświetlają się skały przybierając barwy od purpurowej, przez głęboką pomarańcz do wysyconej żółtej. Jesteśmy ponad chmurami. Za nami cień Teide niczym widmo Brockenu. Znów cień Teide tyle, że tym razem o wschodzie słońca! Ubrani w kurtki puchowe, długie spodnie, czapki i rękawiczki sycimy zmysły niesamowitym spektaklem. Mamy jeszcze czas na zejście więc robimy zdjęcia, popijamy gorącą herbatę z termosu i kontemplujemy naturę.
Po nacieszeniu się widokami z najwyższego szczytu Hiszpanii, schodzimy drogą podejścia w kierunku kolejki. Mijamy sporo osób wspinających się dopiero w kierunku wierzchołka. Docieramy sprawnie do zabudowań kolejki, gdzie są automaty z napojami (również gorącymi) i toalety. Mimo wcześniejszych planów zejścia tą samą drogą, którą przyszliśmy (determinuje to auto na parkingu), decydujemy o zjeździe kolejką. Będzie sprawnie, szybko a wizja gorącego posiłku na dole kusi. Udaje nam się załapać na drugi wagonik. Bilety kupujemy u obsługi (Uwaga! Można płacić tylko gotówką – bilety po 13 €). Zapełniony turystami wagonik szybko opada w dół i zaraz jesteśmy na dole. Zadowoleni, że wszystko się udało, zaglądamy jeszcze do sklepiku z pamiątkami przy stacji kolejki i… czym prędzej uciekamy rozczarowani. Kicz i chińszczyzna jaką oferuje zniesmacza. Wychodzimy na zalany słońcem plac. Małe przepakowanie (przed chwilą jeszcze siedzieliśmy w kurtkach puchowych), przebiórka i w drogę. Przed nami jeszcze kilkanaście minut szybkiego marszu drogą do parkingu i… uznajemy plan zdobycia Teide jako zrealizowany!
Teide – informacje praktyczne
Warianty wejścia na szczyt:
Powyższy sposób wejścia na szczyt to jedna z kilku możliwości. Ponieważ bardzo istotne jest to, że Park Narodowy Teide wydaje tylko 200 pozwoleń na jeden dzień, a na sezon wakacyjny trzeba je rezerwować z dużo większym wyprzedzeniem, można rozważyć alternetywną opcję. Zatem mamy następujące możliwości:
- Wejście z pozwoleniem.
Park Narodowy Teide pozwala wejść na szczyt wulkanu określonej liczbie osób dziennie przede wszystkim ze względu na ochronę otoczenia, ale i dla bezpieczeństwa turystów. Jeśli planujesz podejście w ciągu dnia, musisz postarać się o pozwolenie. Zrobisz to przez internet – tutaj. Pozwolenie jest imienne, a więc niezbywalne, otrzymasz je bezpłatnie. Jest ono ważne na konkretny dzień i w 2-godzinnym przedziale czasowym (9:00-11:00, 11:00-13:00, 13:00-15:00 i 15:17:00). Wejście spokojnie da się tak zaplanować, by zmieścić się w określonym przedziale czasowym. Pamiętaj jednak, by o pozwolenie postarać się z 2-, 3-miesięcznym wyprzedzeniem. Obecnie mamy połowę sierpnia, a pierwsze wolne terminy są po połowie października. - Wejście bez pozwolenia z noclegiem w schronisku Altavista i zejście ze szczytu do godz. 9:00 rano. (Uwaga! Maj 2023 – obecnie schronisko jest nieczynne do odwołania).
To sposób, który my wybraliśmy. Trasę rozkładasz na dwa etapy – ok. 3,5 godz. podejście do Altavisty i kolejnego dnia rano – podejście do poprzecznego szlaku nr 11 i dalej wejście na szczyt, co zajmie Ci w całości ok. 1.5 godz. Nocleg w schronisku musisz zarezerwować również wcześniej, ale zwykle, kiedy nie ma już pozwoleń na wejście na szczyt na dany dzień, nocleg w Refugio Altavista jest jeszcze dostępny. Możesz go kupić oczywiście przez internet – tutaj. Koszt to kwota między 21 a 25€. - Wejście bez pozwolenia i bez noclegu w schronisku, czyli pokonanie całego szlaku nocą i zejście ze szczytu do godz, 9:00 rano.
To opcja dla lubiących chodzić przy świetle czołówek. Obliczyliśmy, że należałoby wyruszyć z parkingu między godz. 1:00 a 2:00 w nocy, by dojść na szczyt na wschód słońca i zdążyć spokojnie zejść. Oczywiście wszystko w zależności od tempa, w jakim chodzisz po górach i pory roku. Tutaj nie ma tak dużych różnic, jeśli chodzi o czas wschodu słońca pomiędzy poszczególnymi porami roku, jak w Polsce, ale warto sprawdzić, jak to wygląda danego dnia. Warto wiedzieć, że Park Narodowy Teide nie zabrania poruszania się po jego terenie nocą. - Wjazd kolejką i wejście z pozwoleniem.
Jak zorganizować pozwolenie już wiesz, pozostaje więc kupić bilet na kolejkę. Zrobisz to oczywiście przez internet – tutaj. Zakup biletu w kasie przed wjazdem też jest możliwy, ale może wiązać się z koniecznością stania w kolejce.
Odzież i wyposażenie:
- Jeśli planujesz iść na szczyt nocą lub wcześnie rano ze schroniska to musisz zaopatrzyć się w latarkę (najlepiej czołówkę), dobrze mieć kijki trekkingowe oraz zapas wody na podejście i zejście plus coś do przekąszenia (baton energetyczny itp.)
- Ciepłe ubrania o poranku (lub w chmurze) są bezcenne: długie spodnie, ew. bielizna termo i kurtka (my mieliśmy puchowe, ale lżejsze modele). Czapka i rękawiczki oraz buff na szyję również niewiele ważą a zdecydowanie nam podnoszą komfort cieplny.
- Buty – my preferujemy lekkie podejściówki. Ciężkie wysokie buty naszym zdaniem to zbędne tutaj kilogramy, a znów ‘adidaski’ czy buty biegowe (choć widziane u niektórych) będą mało komfortowe i… szybciej ulegną zużyciu na ostrej, pumeksowej skale.
- Coś, co ochroni Cię od deszczu. Można wziąć lekką membranę lub softshell. My mieliśmy spakowane goretexy paclite – lekkie, a w razie deszczu (mało prawdopodobne, ale jednak to góry) czy mocnego wiatru – bezcenne.
- Nie ma sensu brać palnika i naczyń – w parku nie można używać ognia otwartego, a w schronisku jest swoboda z korzystania z czajnika czy kuchni.
- W schronisku można podładować telefon czy inne urządzenie – udostępniona jest listwa zasilająca z kilkoma gniazdami. Uwaga – szybko się zapełniają!
- W Altaviście dostępne jest darmowe WiFi.
- Przyda się też kilka euro (drobne) do zakupu napojów (w schronisku lub w automatach przy górnej stacji kolejki).
Mapa – wejście na Pico del Teide
Od parkingu Mirador Tabonal Negro (polecamy Parking Montaña Blanca – ale jest mniejszy i bywa zapełniony), przez schronisko Altavista na szczyt.
Aby pobrać ślad kliknij link ‘pobieranie’ pod mapą. Możesz przełączać rodzaje podkładu (mapy) wybierając ikonkę w prawym górnym rogu mapy.
Uwaga: Niniejszy ślad to zapis naszej trasy wykonany z określonym przybliżeniem. Należy go traktować wyłącznie informacyjnie jako pomoc przy przygotowaniu własnej trasy (nie jest to prowadzenie krok po kroku). Nie ponosimy odpowiedzialności za Twoją nawigację.
Wszystkie wpisy z naszych podróży po Teneryfie znajdziecie tu: Teneryfa
Jeśli podobają się Wam nasze posty, zapraszamy do polubienia strony Aktywnych w podróży na Facebooku oraz do śledzenia naszego profilu na Instagramie. Będzie nam również miło, jeśli udostępnicie ten post swoim znajomym.
Jeśli spodobał Ci się post, możesz nas wesprzeć stawiając nam wirtualną kawę. Tym sposobem wspierasz naszą twórczość.
Dodatkowo, stawiając nam kawę, masz teraz możliwość odebrania za darmo 45 dni dostępu do bogatej biblioteki audiobooków BookBeat!